Błąd w Matriksie

"The Guided Fate Paradox" to stosunkowo świeża produkcja studia Nippon Ichi. NIS na zachodzie znane jest głównie z wypuszczania w świat kolejnych części serii Disgaea. Teraz do rąk dostajemy
"The Guided Fate Paradox" to stosunkowo świeża produkcja studia Nippon Ichi. NIS na zachodzie znane jest głównie z wypuszczania w świat kolejnych części serii Disgaea. Teraz do rąk dostajemy japońską wariację na temat roguelike. 


"The Guided Fate Paradox" to przede wszystkim przepiękny przykład studium autoplagiatu. Trzy lata temu Nippon Ichi stworzyło "Z.H.P. Unlosing Ranger VS Darkdeath Evilman". Gra ukazała się wyłącznie na PSP. Okraszone mangową grafiką roguelike wyciskało siódme poty z użytkowników przenośnej konsoli Sony. "The Guided Fate Paradox" to niemal identyczna gra.

Podobieństw jest wiele, paradoksalnie nawet w warstwie fabularnej. "The Guided Fate Paradox" to opowieść o Renyi, zwykłym chłopaku, który wygrywa loterię w centrum handlowym i w ten sposób... zostaje Bogiem. Od tej pory jego zadaniem jest pomaganie ludziom (i nie tylko), którzy zanoszą do niego swoje modlitwy. Już tu ukryty jest przezabawny leitmotiv gry. Podczas realizowania kolejnych próśb napotkamy bowiem masę odnośników kulturowych. Nie wszystkie są subtelne. Większość to wręcz wstawki mocno obcesowe, ale bawią i tak; na tej samej zasadzie co filmy pokroju "Jay i Cichy Bob kontratakują". 


Już pierwsza misja nastraja bardzo pozytywnie – Kopciuszek buntująca się przeciwko klasycznej wersji swojej historii nie zamierza zgodnie z szowinistycznym stereotypem wyczekiwać księcia. Szkoda tylko, że równie błyskotliwych pomysłów jest mało. Od pewnego momentu przełamywanie konwencji ustępuje miejsca klasycznej walce dobra ze złem.

Najciekawsze jest jednak to, że struktura fabularna jest identyczna jak w "Z.H.P.", którego to duchowym następcą miałby być "The Guided Fate Paradox". W „Z.H.P” mamy szkolenie superbohatera do walki z Tym Złym. Tu – szkolenie Boga. W „Z.H.P” – rozwiązywanie problemów ludzi poprzez eksploracje alternatywnej wersji naszej planety, czyli klasyczne lochy. A tu? Spełnianie próśb poprzez łażenie po losowo generowanych podziemiach. 


Sama mechanika także wywołuje uczucie deja vu. Nasz bohater oraz anielica Lilliel będą zwiedzać lochy. Wiele poziomów lochów. Im dalej w fabułę, tym częściej będziemy powtarzać te same podziemia po to, by podpakować postać. "The Guided Fate Paradox" to gra stosunkowo prosta do zrozumienia. Nie ma w niej od razu miliona komend, które – jak w klasycznych roguelike czy crawlerach – musimy opanować, by nie ginąć już na starcie. Kolejne zachodzące na siebie systemy poznajemy niejako przy okazji. Poziom naukowości nie jest więc zbyt wysoki i nawet mniej obeznany w gatunku gracz od razu załapie, o co chodzi i jak efektywnie pompować naszego protagonistę.

A gdyby się przyjrzeć "The Guided Fate Paradox", elementów rozgrywki jest całkiem sporo. Nasz bohater ma oczywiście pasek życia oraz umiejętności. Gdy pierwszy spadnie do zera, wypadamy z lochu. Gdy drugi się skończy, nie możemy używać specjalnych zdolności, które posiadamy dzięki różnym elementom ekwipunku. Każdy grat, który mamy na sobie, w pewnym momencie osiąga poziom "burst". Jest mniej efektywny, ale gdy zaniesiemy sprzęt do kowala, możemy go ulepszyć. Warto więc wytrzymać "jeszcze tylko dwa poziomy lochów" i potem systematycznie poprawiać statystyki naszego uzbrojenia. Oczywiście, o ile nie zginiemy po drodze – wtedy wszystko przepada.


Na szczęście nasz bohater może obejść przynajmniej część niedogodności związanych z opuszczaniem lochów niekoniecznie po dobroci. Choć przepadają wszystkie poziomy doświadczenia zdobyte w danym podziemiu i tak rośnie nasz "total level". Dzięki temu przy następnej podróży jesteśmy ogólnie nieco lepsi w kolejnych starciach. Do tego dochodzi Divinigram. Za ulepszanie gratów dostajemy święte ikony, które umieszczamy na specjalnej planszy, tym samym podnosząc nasze statystyki. Mało? Potem pojawia się możliwość umieszczania na planszy specjalnych reliktów oraz God Energy, która wzmacnia owe relikty. 


Całościowe opisanie mechaniki "The Guided Fate Paradox" brzmi nieco bełkotliwie. Na szczęście wszystkie jej elementy wprowadzane są podczas gry w odpowiednim tempie i nie sposób się w tym pogubić. Właściwie jedynym felerem jest nieustanne grindowanie. Nie da się przejść tej gry z marszu, za jednym podejściem do każdego podziemia. Im trudniejsze będą etapy, tym częściej warto powtórzyć dany loch, by nazbierać sprzętu, złota oraz świętych ikon, potrzebnych do ulepszenia statystyk. Nie ma nic gorszego niż bezproblemowe przechodzenie jakiegoś etapu po to, by pod koniec zostać zmiecionym jednym ciosem jakiegoś nowego wroga. Ten szlif w stylu dungeon crawlera nie przeszkadza jednak zbytnio, bo z jednej strony przypomina zachodnie action RPG (które polegają na tym samym), a z drugiej – dla osób przyzwyczajonych do japońskiej optyki będzie czymś naturalnym.

"The Guided Fate Paradox" wygląda niestety, jakby było wypuszczone tylko na PSP. Grafika 2D i okazjonalne trójwymiarowe modele nie są zbyt urodziwe. To gra, która każdym brzydkim pikselem krzyczy, że nie chodzi tu o doznania wizualne. Zadbano jednak o szczegółowość. Każdy element uzbrojenia widoczny jest na naszym bohaterze, więc przez spory czas gry będziemy mieć zamiast nóg np. czołg, a na głowie – maskę konia... 


Czy warto zagrać w "The Guided Fate Paradox"? Jeśli nie macie pojęcia o "Z.H.P.", na pewno tak. To całkiem ciekawa i wciągająca łupanina, która pozwoli na stracenie kilkudziesięciu godzin z życia. O wiele bardziej krytyczne będzie spojrzenie wyjadaczy poprzednich gier Nippon Ichi. Zaznajomieni z tematem w "The Guided Fate Paradox" znajdą niewiele nowych treści, a przejście gry będzie tą samą mordęgę przez niekończący się ciąg groteskowych lochów.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?